O latających kleszczach mówi się od wielu lat. Stają się one stałym elementem dziwnych opowieści oraz plotek, powtarzanych zwłaszcza wśród miłośników leśnych spacerów. Budzą one lęk, całkiem uzasadniony. Wizja kleszcza, który jest w stanie zaatakować nas z powietrza brzmi nieco przerażająco. Czy latające kleszcze istnieją naprawdę? Czym są w rzeczywistości?
Latający kleszcz? To strzyżak sarni!
Pragniemy zdementować wszelkie plotki na temat istnienia latających kleszczy. W rzeczywistości kleszcze nie posiadają skrzydeł, nie potrafią nawet skakać, niczym koniki polne czy pchły. Na swoich żywicieli polują po prostu wspinając się i przechodząc na nich z pobliskich krzewów. Ich anatomia uniemożliwia loty oraz odbijanie się od różnych powierzchni – możemy być więc spokojni.
Najczęściej miano „latającego kleszcza” przypisuje się strzyżakom sarnim, znanym również pod naswą strzyżaka jeleniego lub strzyżaka jelenicy. Owady te rozmiarem przypominają kleszcza, są również podobnego koloru. Od kleszczy odróżnia ich jednak posiadanie skrzydeł oraz mniejsza liczba odnóży. Są jednak pewne cechy wspólne.
Strzyżak sarni, podobnie jak kleszcz, jest profesjonalnym krwiopijcą – żywi się krwią swoich ofiar. Najczęściej żeruje wśród zwierząt jeleniowatych, stąd też jego nazwa. Człowiek, kot czy pies nie są jego żywicielem docelowym, jednak mogą paść ofiarą pojedynczego ugryzienia. Co więcej, skrzydła strzyżaków służą wyłącznie znalezieniu pożywienia. Gdy owad już usiądzie na swojej ofierze, zrzuca skrzydła i zachowuje się jak wesz – podgryza, kopuluje i składa jaja w futrze. Może to trwać nawet kilka miesięcy!
Czy strzyżaki jelenie są groźne?
Ukąszenie przez „latającego kleszcza”, czyli strzyżaka sarniego, może być bardzo nieprzyjemne. Choć z początku zwykle pozostaje niezauważone, z czasem miejsce ugryzienia staje się bardziej dotkliwe. Pojawia się niewielka, swędząca grudka, która może utrzymywać się nawet do trzech tygodni.
Co więcej, po ukąszeniu może dojść do reakcji alergicznej, która tylko potęguje nieprzyjemne doznania. U osób uczulonych może dojść również do wtórnej reakcji, która utrzymuje się przez kilka miesięcy. Wówczas pojawia się silny świąd oraz rumieniowe zmiany skórne, które mogą przypominać objawy boreliozy.
Na szczęście nie stwierdzono, by strzyżak sarni przenosił choroby groźne dla ludzi. To sprawia, że nie powinniśmy obawiać się strzyżaków tak mocno jak kleszczy, które mogą być realnym zagrożeniem dla naszego zdrowia. Nawet jeśli ukąszenie przez „latającego kleszcza” będzie wiązało się z nieprzyjemnymi doznaniami, możemy być pewni, że nic więcej nam nie grozi.